Treść strony

Po ziemi idę – Janina Puchalska – Ryniejska

Wydawcy: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury & Wydawnictwo „PRYMAT” w Białymstoku (2006),

Redakcja: Barbara Pacholska,

Oprawa plastyczna: Adam Ślefarski,

Skład i opracowanie komputerowe: Barbara Popławska, Sławomir Puchalski,

Druk: Wydawnictwo „PRYMAT”, s. 64.

Drugi tomik poetycki Janiny Puchalskiej-Ryniejskiej, emerytowanej nauczycielki, mieszkanki Supraśla, członkini Klubu Poetów i Pisarzy Ludowych przy Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Białymstoku. Różnorodną tematykę wierszy, ilustrowaną nastrojem duszy wywołanym radością życia, nostalgią czy pesymizmem poetka krzyżuje z pięknem otaczającej przyrody i realiami bliskiego sercu miejsca na ziemi.

* * *

strofy moich wierszy
najzwyczajniej w świecie
napiszę słowami
z serca płynącymi
ozdobię je w barwy
polskich kwiatów nieba
i rozśpiewam rymy
brzmieniem dźwięków ziemi

najzwyklejsze proste
niczym wron krakanie
folklorem okraszę
jak wiejskie wesele
wiatry je wypieszczą
noc w nich zawiruje
gwiezdną karuzelą
z księżycem na czele

a jeśli nad ziemią
mgła rozsnuje woal
skryje życia pejzaż
słońcem malowany
to znów o poranku
jeszcze w kroplach rosy
przystroję je w słowa
kolorowo tkane

Przed półwiekiem
piękny urodzaj w latosim roku
stwierdził na początek ojciec
wytrzebiwszy z kłosa ziarno
w dłoniach

uczynieniem znaku krzyża
rozpoczyna rytmiczne błyskanie
ostrzem kosy
a pasmo dojrzałej pszenicy
już ściele się słomianą wstęgą

zgięta w pałąk matka
podbiera i wiąże ją w snopy

słonko
gorącym uśmiechem liże plecy
słony pot natrętnie
każe się smakować
spływając po twarzach
zabarwionych makami
lipcowej urody

przed wieczorem chłodniej
lecz komary – krwiopijcy
przypuszczają ataki
drażniącym bzykaniem
i z glinianego dzbanka
wyparowała
ostatnia kropla wody
 

Rankiem

stadko
gęgającej bieli
zabrało się do skubania
ledwo odrosłej trawy
na glinkach *                                 

umilkł gęsi gwar

świeży powiew chłodu
lizał moje bose stopy
ocieplone zaprawą
z piasku polnej drogi
i porannej rosy

razem ze mną czuwał
Reksio – wierne psisko

bez oszczekiwania
i fruwających piór
szybciej i wygodniej
napełniały się puste wola

mój żołądek
syty burczącym marzeniem
cierpliwie czekał
aż wrócimy z glinek
syci i głodni

* wygon za wsią

 
Echo fotografii
Pamiętam cię moja chatko
siwe ściany z bali drzewnych
wzniosłe na granitach
i jaskółczy świergot miły
kiedy w gniazdku
pod okapem
witał nowy dzień

Byłaś życiem wypełniona
na wskroś godnym i serdecznym
troską
życzliwością szczerą
czcią tradycjom oddawaną
i szacunkiem pokoleniom
nawet gdy
w tragicznych chwilach
skradał się złowrogi cień

Choć na małej fotografii
dziesiątkami lat pożółkłej
tyś skansenem
dawno już przebrzmiałych ech
wspominam cię i powiększam
do rozmiarów mojej dumy
bo się w tobie wychowałam
wiem co dobre i co złe

Chlebowy aromat
surowe bochny razowca
jak tarcze letnich słońc
zdobione
zapachem chabrów
śpiewem skowronka nad polem
błyskami ojcowskiej kosy
solą ziemi na czole
ułożone na liściach chrzanu
i znaczone krzyżykiem
znikały w napalonym piecu

wkrótce
po domu i obejściu
roznosił się chlebowy aromat
zniewalający
do apetycznych wzdychań

ten zapach
i kuszący smak
mieszały się nieraz w ustach
ze świeżym
krowim mlekiem                                   

pycha!

tamte smakowitości
uleciały
na skrzydłach czasu
ale ślinka
na samo wspomnienie
łechce podniebienie

* * *     

Pamięć
o Tobie mój ojcze
umieszczam w kłosach
dojrzałej pszenicy
hen na polu
wokół sędziwej gruszy
królującej nad łanem
…w wietrze roztańczonym
nad szachownicą upraw
chłodzącym żar lata
…w urodzie chabrów
i rumianów złotookich

Rozsiewam
po morzu perlistej rosy
w której zostawiałam pieczęcie
swoich bosych stóp
gdy ganiałam na popas
w wakacyjne poranki
porykujące i beczące stado

Wplatam
w duet ze skowronkiem
śpiewającym pieśń poranną
nad Twoim karkiem
pochylonym nad pługiem
…w wieczorne żab rechotanie

a nade wszystko
w PRZEKONANIE
że twardo stąpam po ziemi
bo w prawości mnie wychowałeś