Projekt okładki
Małgorzata Masłowiecka
Ilustracje
Prace dzieci z Przedszkola Samorządowego Integracyjnego Nr 58 w Białymstoku oraz Mateusza Mojsaka z SP Nr 15
wykonane pod kierunkiem Iwony Mojsak
Redakcja
Barbara Pacholska
Opracowanie
Barbara Popławska
Wydawca
Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury
w Białymstoku, ul. Kilińskiego 8
Druk
Drukarnia KOMPLETDRUK, Białystok, ul. Branickiego 19
kontakt z autorką:
j-myslinska@wp.pl
Książka rekomendowana przez Centrum Edukacji Nauczycieli w Białymstoku
Copyright by Joanna Myślińska, 2008
Autorka serdecznie dziękuje wszystkim tym, którzy przyczynili się do wydania niniejszego tomiku wierszy:
Mamie Iwonie i bratu Mateuszowi,
Wojewódzkiemu Ośrodkowi Animacji Kultury w Białymstoku,
Przedsiębiorstwu Zaopatrzenia Szkół „Cezas” sp. z o.o. w Białymstoku,
Amatorskiej Drużynie Hokejowej w Białymstoku.
JOANNA MYŚLIŃSKA
ur. 1 września 1987 roku w Białymstoku, aktualnie studentka II roku politologii na Wydziale Zarządzania Politechniki Białostockiej.
Laureatka konkursu wiedzy o Unii Europejskiej „Euromatu-rzysta 2005” oraz licznych konkursów literackich i poetyckich. Kilkakrotna finalistka Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego dla Dzieci i Młodzieży Gimnazjalnej w Słupsku (1999-2003). Stypendystka Fundacji Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich „Porozumienie Bez Barier” (Warszawa 2002), Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej WIDOK (Białystok 2005), Marszałka Województwa Podlaskiego (2006).
Autorka tomiku wierszy logopedycznych i ortograficznych dla dzieci „Wierszobajki Mateuszka”, typowanego do nagrody im. W. Kazaneckiego (Białystok 2004).
Jej wiersze ukazały się m.in. w „Antologii poezji religijnej” (Nowy Sącz 2005), obok tak uznanych autorów jak ks. J. Twardowski, W. Chotomska, J. Kulmowa, J. Papuzińska.
Swój pierwszy tomik dedykowała bratu, Mateuszowi.
ZAMIAST WSTĘPU
W roku 2004 ukazał się debiutancki tomik wierszy dla dzieci autorstwa 17-letniej wówczas Joanny Myślińskiej, zatytułowany „Wierszobajki Mateuszka: wiersze logopedyczne i ortograficzne”. Byłam, i nadal jestem, pod wrażeniem tych wierszy, dowcipnych, czasem kapryśnych, a czasem humorystycznych, wywołujących zawsze uśmiech na twarzy czytelnika. To dojrzała poezja tak młodziutkiej poetki, zamyka myśl trafną pointą, czy też metaforą, odległym skojarzeniem, czasem zamyśleniem i zadumą. Wiersze, wierszyki Joanny to zabawne spojrzenie na zwierzęta, owady, ptaki, barwy łąki i cienie lasu. Wiersze te to krótkie opowiastki, bajeczki adresowane do dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym; pouczają i bawią, zachwycają pomysłowością i trafnym konceptem. Te poetyckie figliki bliskie są zamysłom L.J. Kerna. Inteligentny dowcip, wprawne pióro Joasi jest godne zauważenia. To niespotykana twórczość, pełna ekspresji. Tropy stylistyczne w poezji Joasi podkreślają intensywne oddziaływania wzajemne słów, które bawią np. zaskakującą trudnością ortograficzną i stylistyczną. Efekty maksymalizują plastyczność obrazu wiersza, a każdy niemalże z nich może stanowić oddzielną, atrakcyjną scenkę dramową. Twórczość Joasi to subiektywne spojrzenie na świat, ale jakże dojrzałe, trafne i z poczuciem swoistego humoru. Jest ona trafnym obserwatorem, podpatruje i podgląda świat mądrymi, subtelnymi oczyma. Podziwiam zdolności literackie Joasi Myślińskiej.
Teraz mamy przed sobą kontynuację cyklu, czyli „Wierszobajki Mateuszka 2”. Drugi tomik utalentowanej poetycko studentki II roku politologii Politechniki Białostockiej, Joanny Myślińskiej, zachwycił mnie treścią pogodnych, radosnych wierszy, które podobno uciekają przed prozą… Taki podtytuł tomiku wierszy nadała swojej książce młodziutka, ale już wytrawna autorka. Poetka traktuje odbiorcę-dziecko jak przyjaciela, wnosi w jego życie wiele radości i dynamizmu, pokazując mu „urodę” świata.
Wiersze opowiadają świat w przezabawny sposób; komizm sytuacyjny rozprasza wszelki smutek i mroki rzeczywistości. Tej tu i tej teraz. Smutek potłuczonego kolana, siniaki na łokciu, łza, która zakręciła się w oku i spada małymi kroplami do talerza z kaszą manną, rozpływa się w uśmiechach Joanny. Szczur obieżyświat, chora, strasznie chora mucha, szakale, sprytna i uwodzicielska żaba, uszczypliwy cietrzew, krowia poetka, ważka i fale, mag uzdrowiciel wprowadzają nas w dobry humor, nieraz rozśmieszając do łez…
Tym pomysłem rozbawione
chichotały jak szalone,
aż po ziemi się tarzały
siostry-hieny i lew mały.
(„Szakale”)
Wiersze są rytmiczne, melodyjne. Każdą rymowaną strofę wypełnia radość, która jest potrzebna każdemu dziecku. A odbierają ją dzieci w wielu barwach tęczy.
Potem raki, tak dla draki,
poprzyczepiam na spódniczce,
dodam balie na konwalie
i … spodobam się chochliczce.
(„Chochlik”)
Joanna Myślińska jest utalentowaną młodą osobą. Jej twórczość poetycka zasługuje na baczną uwagę, a książeczka dla dzieci jest perłą dowcipu, spostrzegawczości, kontrowersji i artyzmu. Jeśli zapomnimy o poezji, to stracimy wrażliwość i delikatność, a wtedy świat stanie się gorszy niż jest teraz.
dr Zofia Redlarska,
adiunkt Wydziału Pedagogiki i Psychologii
Uniwersytet w Białymstoku
Echa debiutu
„Zbiorek wierszy logopedycznych i ortograficznych „Wierszobajki Mateuszka” Joanny Myślińskiej stanowi przykład dziecięcej twórczości i fantazji, poetyckiego obrazowania, śmiałych eksperymentów z językiem polskim i świadomego wykorzystania jego warstwy fonetycznej. Młoda poetka bawi się słowami, zestawia homonimiczne cząstki i wykorzystuje obrazowanie pobudzające wyobraźnię dziecięcą. Zamieszczone teksty, odwołując się do świata bajek, ujęte są w prostą formę, mają uporządkowany rytm i strukturę sprzyjającą łatwemu opanowaniu pamięciowemu przez dzieci w wieku przedszkolnym i młodszym szkolnym. Wiersze mogą stanowić materiał do ćwiczeń logopedycznych, dykcyjnych, zabaw w teatr czy rozwijać myślenie twórcze. Zainteresowanie językiem i jego funkcją poetycką (niezbyt częste u młodych) to niewątpliwie w działaniach młodej autorki świadomy wybór, w związku z czym promocja talentu, którym jest obdarzona Joanna, wydaje się być uzasadniona, warta zauważenia i wsparcia”.
Krystyna Grabowska
dyrektor Centrum Edukacji Nauczycieli
w Białymstoku
„…debiut poetycki Joanny Myślińskiej (…) z uroczym zdjęciem braciszka – małego adresata i bohatera utworów – zachwyca dojrzałością warsztatu. Inteligentne, dowcipne, dobrze skonstruowane rymowanki wpisują się w najlepsze tradycje literatury dla dzieci: utwory Jana Brzechwy, Juliana Tuwima, Wandy Chotomskiej. (…) Nauczyciele jak i logopedzi odnajdą w zbiorze sporo wdzięcznego materiału do pracy, bowiem polszczyzna pod piórem Joasi „szeleści” i „zgrzyta”, jest fonetycznie bogata i urozmaicona. Może posłużyć jako pomoc w pracy nad doskonaleniem dykcji i w terapii wad wymowy.
(…) utwory Joanny Myślińskiej to w pewnym sensie minidramaty. Opowiedziane w nich historie dają się bez trudu przełożyć na krótkie inscenizacje. Jak powiedział Edward Balcerzan „Teksty produkują teksty”. Tak jest z wierszami młodej poetki. Jej utwory mogą inspirować inne działania artystyczne”.
Anna E. Morawska
nauczycielka języka polskiego,
VII Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku
„(…) Autorka podpatrując i nazywając to, co nas otacza dobiera odpowiednie głoski i łączy je w słowa (wyrazy), których wymawianie może utrwalać poprawne artykułowanie. Teksty poszczególnych wierszy nasycone są mnogością takich literek, które dla ponad 30% dzieci w wieku przedszkolnym sprawiają wiele kłopotu w ich wymawianiu. To jest też wartością tego tomiku, że mogą być z pożytkiem wykorzystywane przez rodziców, nauczycieli, a nawet logopedów…”.
Antoni Balejko
doktor logopedii
ŻÓŁW I SZCZEŻUJA
Żółw zapytał raz szczeżuję:
„Czy wiesz, co do ciebie czuję?
Otóż, miła, tęsknię stale,
stawiam cię na piedestale
i hołd składam twej urodzie
pławiąc się w słodkawej wodzie…”.
Ona na to rzekła czule:
„Nic waćpanu nie ujmuję,
ale serce mam zajęte
i też cierpię przez to mękę
wciąż czekając, by do stawu
przeniósł się ród perłopławów…”.
Lecz, że każdy pragnie skrycie,
by ktoś wielbił go nad życie,
stało się, co stać musiało
choć od plotek aż huczało,
że szczeżuja, w czerwcu z rana,
będzie żonką żółwia-pana.
TRZMIEL I POSŁUSZNA ROPUSZKA
Trzmiel odkładał dla ropuszki
słodkie, chlebowe okruszki,
lecz ropuszka ich nie brała,
bo się trzmiela strasznie bała.
Bzyczał przecież tak okrutnie
jak trzy albo cztery trutnie,
a ją mama przestrzegała,
by harmidru unikała.
Próżno starał się być miły
– cisza wszak jest ponad siły
trzmiela, chrząszcza majowego,
czy komara złośliwego.
A ropuszka od hałasu
uciekała przez pól lasu,
w końcu w rzeczce się schroniła
i z niej już nie wychodziła.
Choć namawiał trzmiel i prosił,
płatki mleczu nawet znosił
ona głucha pozostała,
dzięki czemu ocalała.