Treść strony

Orła znak – Janina Puchalska –Ryniejska

Wydawcy: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury & Wydawnictwo „PRYMAT” w Białymstoku (2006), Redakcja: Barbara Pacholska, Oprawa plastyczna: Adam Ślefarski, Skład i opracowanie komputerowe: Barbara Popławska, Sławomir Puchalski, Druk: Wydawnictwo „PRYMAT”, stron 64.

Janina Puchalska-Ryniejska urodziła się we wsi Świrydy na Podlasiu i w tej krainie geograficznej mieszka na stałe. Z wykształcenia – pedagog, z zawodu – nauczycielska, z zamiłowania – folklorystka. Uczestniczka i laureatka konkursów literackich, autorka tekstów piosenek i wierszy oraz tomików poezji: „Dogonić czas” (2002), „Po ziemi idę” (2006). Jest członkiem Klubu Poetów i Pisarzy Ludowych przy WOAK w Białymstoku. Współpracuje także z Klubem Literackim w Siemiatyczach i Literackim Klubem Nauczycielskim w Białymstoku.

Kocham poezję
Gdy chwile życia
są tak ulotne
w nieznane drogi
kieruje los
uparcie szukam
cichej przystani
jak gwiazd na niebie
w burzliwą noc

Kiedy nostalgia
zawładnie duszą
na twarzy zalśnią
dramatu łzy
promykiem słońca
jest mi POEZJA
w życia radosne
i chmurne dni

Jak kropla rosy
perłą lśni w słońcu
ONA swym czarem
rozjaśnia myśl
jako gwiazdeczka
latarka w mroku
z NIĄ jest przyjemniej
przez życie iść

Już wracam
wracam
do ziemi znaczonej Orłem
drogą
między jesienią i zimą

wreszcie
stęskniona ujrzę
jak krzyż drewniany
przy rozstaju dróg
rozpostarłszy ramiona
błogosławi
wygasłe barwy pól
sczerstwiałą zieleń
po odeszłym lecie
i kończącej się wizycie jesieni

może jeszcze gdzieś usłyszę
zabłąkane echo
klekotu bociana
lub zatopię wzrok
w nieukrytych pod śniegiem
fioletach wrzosów

a potem
białą iskrzącą nocą
wybuchnie radość

Narodzenia

Na łące
mlecze rozgościły się
w trawiastym kobiercu
i mrugają złotymi oczyma
do mnie
i reszty świata

świerszcz przygrywa donośnie
tańczącym w powietrzu
motylom

żabiookie niezapominajki
nie zamierzają zapomnieć
o podobnym im błękicie
w którym brodzi słońce

pod słonecznym uśmiechem
czerwcowego nieba
cała przyroda pulsuje
przebogatą wonią

poziomkową ślinkę na język
od lasu przynosi wiatr
tataraki wespół z nim
szemrzą o sianokosach
które rozpocząć już trzeba

z radością i zachwytem
podziwiam ten Boży świat

***

był tu czas
obecność swoją zaznaczył
wyrosłymi ku niebu
strzelistymi świerkami
oczyszczonymi z zarośli
brzegami stawu
wykoślawionym przęsłem płotu

dziewanna jak dawniej
do późnej jesieni
ozdabia kwietnymi świecami
przyleśny krajobraz
i słońce zawsze dniem
roztacza życiodajną jasność dokoła
jeśli ciemna chmura
nie uwięzi promieni

duży głaz kamienny
nieco dokładniej omszały
tkwi też niezmiennie
przed frontonem leśniczówki
jak na sercu

po stracie
kochanej osoby

Baciki 2000