Projekt okładki
MORT
Opracowanie
Dział Promocyjno-Edytorski WOAK
Wydawca
WOAK w Białymstoku (2006)
Druk i oprawa
Drukarnia „Biały Kruk” w Białymstoku
il. str. 81, format 12×14
Czymże jest twórczość, jak nie przełamywaniem stanu obojętności wobec samego siebie? Taka postawa towarzyszy poetce Edycie Ślączce-Poskrobko w jej drodze twórczej. Artystka nie jest debiutantką w dziedzinie współczesnej poezji – jej wcześniejsze utwory ukazywały się w „Epei”, „Pamięci i trwaniu” oraz „Gońcu Kresowym”.
Sięgając do szuflady archiwum cytatów po to, aby zdefiniować jej wiersze, przywołujemy myśl Andre Gide „sacrum zakonspirowane jest w zwykłości. Chyba nie ma odpowiedniejszej rekomendacji dla autora …!” 
W warstwie filozoficzno-intelektualnej, strofy lirycznej wypowiedzi sygnalizują o potrzebie odnalezienia, nawet na „krawędzi świata”, sensu istnienia na przekór obawom, iż wrócimy z tej wędrówki z pustką w zaciśniętych bezsilnie dłoniach. Jej poezja zachęca do podejmowania tego mozołu.
Pisząc o sferze zarezerwowanej dla relacji międzyludzkich w ich pozytywnym aspekcie (przyjaźń), poetka stosuje określenia takie jak: równina, płaszczyzna dla uwypuklenia myśli, iż możliwe są komunikacja i zrozumienie, gdy znajdujemy się na tej jednej płaszczyźnie. Wówczas, ktoś kontynuuje naszą myśl, odpowiada obietnicą spełnienia naszego marzenia. 
W walce o przetrwanie przyroda jest skuteczna, a podpatrujący ją człowiek pragnie tę doskonałą strategię przejąć dla własnych celów (pajęczyna sieć na pokarm pająka, u nas ludzi sieć na miłość, wiatr siewca ziarna – zalążków roślin, u nas posłaniec uczuć).
W niektórych poetyckich wypowiedziach śmielej i bardziej żywiołowo upomina się o szczęście zapominając o wcześniejszych obawach związanych z jego kruchością, niestałością, i niewiarą w wyjście tej wytęsknionej przez człowieka wartości, z czysto abstrakcyjnej fazy („chcę błękitu wziąć w dłonie”). 
Te wiersze-krzyki, nie cechuje już spokój z poprzednich utworów, nie ma w nich dystansu i pogodnej rezygnacji wynikającej z poczucia istnienia harmonii absolutu i boskiej logiki miłości (ból, zgniłe ciało, połykanie siebie – kanibalizm emocjonalny). 
Interesującym wątkiem obecnym w poetyckim zapisie jest sztuka rozróżniania iluzji, mirażu od prawdy życia („wierzyć wieży potężnej”).
Poetka w mistrzowski sposób z właściwą sobie swadą, temperamentem polemicznym w prowadzonych wewnętrznych dialogach, poczuciem ciepłego humoru panuje nad dramaturgią emocjonalną obecną w jej liryce. Buduje różnorodne klimaty, wstawia zaskakujące puenty. 
Kompozycja wiersza częstokroć przypomina wykaligrafowany na pięciolinii zapis utworu muzycznego. Ulegając czarowi rytmicznych i melodyjnych fraz odczuwa się wyraźnie inspiracje czerpane ze świata wyselekcjonowanych i świetnie skomponowanych dźwięków. 
Jej poezja jest piękna pięknością leśnej poziomki i mądra mądrością codziennego uśmiechu. 
Monika Dziowgo
***
ognisko przygasa  
na krawędzi dnia…
odwróciłam kolejną stronę 
nocy  
spadły ze mnie słowa 
jak sukienka z cichym szelestem  
płomienie moich włosów 
rozświetlają świt
***
pachnie wiatrem
i wiankiem chmur
kusi słowem i dreszczem
patrzysz na nią
 
wiatr widzisz
i włosy
chcesz…….. jeszcze
ale odchodzi
 
biec za nią nie możesz
nogi wrosły w mech
a ręce w skałę
stoisz na progu wieczności
a gwiazda na jej czole wciąż jasna
wciąż żywa
i pali
***
Snuję niteczki miłości 
jak pająk 
kłaczki uczuć rozrzucam na wiatr 
osrebrzam kroplą marzenia 
uśmiechem w tęczy
moje kłaczki uczuć 
płyną przez świat 
potrącając ludzi 
………………………  
może zwiążą kogoś
węzłem przyjaźni?
……………………… 
lećcie puszki 
lećcie…
***
Moje oczy 
przeszły się ulicami miast 
– zachwyciły 
spacerowały łąkami 
podniosły podkowę 
na szczęście
Moje oczy 
w lesie zatrzymały się 
nad czerwoną poziomką 
……………………… 
Moje oczy 
żyją innym życiem 
niż ja
PROBLEMY OSOBOWOŚCI
Ja nie mogę milczeć! 
Wpadam w miękką gnuśność 
na poduszkę błogostanu 
i życie przepływa obok 
nie zaszczycając spojrzeniem 
Po co patrzeć na pustkę? 
Miejsce wyprane z myśli i uczynków?
Ja muszę śpiewać! 
Głos wibrujący wydobyć 
Z kopalni duszy 
Lecz muchomory mej krtani 
Rechocą z uciechą 
Wiem…
Nie rozwinę głosu  
z kłębka 
***
żyzna przyjaźń 
siejesz, orzesz 
doglądasz 
by żaden chwast
nie zaćmił pola 
widzenia
potem zbierasz plon
a gdzieś tam
kiełkuje
wciąż od nowa
***
Sieję przyjaźń
w glebę spulchnioną
marzeniem
wschodzi
dojrzewa
czasem pięknie
czasem chora
marnieje
i człowiek stoi na polu
przeznaczenia z pochyloną głową
pokornieje..

